Równo o godzinie 19.00 stałyśmy z Isą przed akademią w długich, eleganckich sukienkach które przyniósł nam Ian. Moja była w pięknym odcieniu lapis-lazuli, z połyskającymi gdzieniegdzie kryształkami. A suknia Isy była lazurowa, odcinana pod piersiami. Wcześniej Ian zabrał nas jeszcze do fryzjera, abyśmy miały fryzury równie piękne jak suknie. Kiedy limuzyna z pięciominutowym spóźnieniem wreszcie się pojawiła, wyszedł szofer i otworzył nam drzwi. Kiedy wsiadłam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Skórzane fotele, barek, lodówka. A jakby tego było mało, to jeszcze play station do zabawy. Włączyłyśmy jedynie mini wieżę i zaczęłyśmy słuchać piosenki Eminema. W pewnym momencie kierowca wykonał ostry skręt, poleciałam na Isę, a Isa, na okno.
-Co to do cholery ?
Szepnęłam widząc, ze wjeżdżamy w ciemny, gęsty las. Otworzyłam przyciskiem okienko oddzielające nas od szofera.
-Przepraszam, nie pomylił pan drogi ?
Kierowca nie odpowiedział, ale w pewnym momencie zaczął dyszeć. Słychać było dźwięk, jakby łamania kości. Z przerażeniem zobaczyłyśmy, że kierowca nie jest już człowiekiem. Jest wilkiem. Próbowałyśmy otworzyć drzwi, ale bezskutecznie. Szybkim ruchem zamknęłam okienko i kopnęłam z całej siły w okno przy moich drzwiach, które najwidoczniej się zacięło bo nie dało sie go otworzyć. Szyba rozbiła się z wielkim hukiem. Zauwazyłyśmy, że pędzimy prosto na drzewo. No tak, bo niby jak wilk ma prowadzić samochód ? Z trudem przedostałam sie przez okno i chwilę później stałam na dachu pędzącego samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz